Każdy wielbiciel Bachusowego eliksiru powinien być… z zamiłowania geografem. Czyż to nie cudowne uczucie, gdy delektując się pucharem dobrego wina zamykamy oczy i widzimy pejzaż, w którym się rodziło – malownicze doliny, wzgórza, góry, może morskie wybrzeże, no i te boskie winnice bardziej lub mniej nachylone do słońca. Wino, to zaczarowane w kieliszku zapachy i smaki regionu i jego skarbów, to przekazywana przez całe pokolenia tradycja jego wytwarzania, to il sangue della terra – krew ziemi.
Czy można pokochać wino nie będąc na winobraniu chociaż raz i nie dzieląc magicznych chwil z ludźmi, którzy je wytwarzają? In vino veritas… – kto kocha ten znajdzie… odpowiedź w swoim kielichu. Ja znajduję ją dzierżąc puchar białego wina w gronie włoskich winiarzy na Friuli Venezia Giulia&Piemonte Tasting Tour w Warszawie…
Poesia della terra – poezja ziemi
Tak pięknie wino określił włoski poeta Mario Soldati, a wiem to z pisanej z pasją i miłością do wina książki „Za dużo wina Toskanii” pióra Dario Castagno. Toskania czy Piemont to włoskie krainy doskonałych win, które chyba najbardziej są opiewane w literaturze światowej, a markę Chianti czy Barolo kojarzy chyba każdy przeciętny zjadacz chleba i popijacz win na świecie.
A co tworzy ową winną poezję ziemi Friulijskiej?
I teraz powiem prawdę… Jako miłośnika win czerwonych, moja wiedza o winach białych jest bardzo wybiórcza. Z tym większą przyjemnością, otwartym umysłem i kubkami smakowymi zasiadam do stołu w warszawskim Centrum Sztuki Fort Sokolnickiego, gdzie odbywa się seminarium z degustacją win z regionu autonomicznego Friuli – Wenecja Julijska. Wyobraźcie sobie, że ten region, mniejszy od naszego województwa opolskiego, położony w północno-wschodnich Włoszech szczyci się ilością 1500 rodzinnych winnic, które mógłby co roku każdemu Polakowi zaserwować 3 butelki wina, z czego dwie wina białego i jedną czerwonego.
Według Hugha Johnsona i Jancisa Robinsona autorów prestiżowego „Wielkiego Atlasu Win Świata” właśnie stąd pochodzi kilka najlepszych na świecie win białych. To zasługa licznych mikroklimatów, które powstały na julijskich wzgórzach i równinie między Alpami i Morzem Adriatyckim i ciągle doskonalonej tu sztuki wytwarzania wina najwyższej jakości, szczególnie w kilku ostatnich dekadach. Nic dziwnego, że obecnie Wenecja Julijska eksportuje aż 40% swojej produkcji i jest określana włoską królową białego wina. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że o sławie regionu decydują w dużej mierze szczepy lokalne. Wśród białych win jest ich siedem: friulano, malvasia istriana, ribolla gialla, proseco, vitovska, picolit i ramandolo.
Co ciekawe – jeden z najważniejszych lokalnych szczepów nazywał się do niedawna Tocai Friulano, ale po interwencji Węgier Unia Europejska zaleciła zmianę. Usunięto słowo Tocai, gdyż kojarzyło się z marką najsłynniejszego węgierskiego wina i regionu zarazem, zostało po prostu Friulano. Tę zmianę wprowadzono oficjalnie na Prima Aprilis roku 2007. Fakt ten przypomina zawiłą historię tego nadadriatyckiego regionu z jego stolicą Triestem na czele, który to wchodził przez wiele lat w skład cesarstwa Habsburgów – Austro-Węgier, a region węgierskiego Tokaju czy sąsiednia Słowenia znajdowały się też pod jednym berłem.
Tą wielokulturowość regionu włosko-słowiańsko–niemiecką odnajdujemy chociażby w tutejszej kuchni. Ale słynna lokalna prosciutto San Daniele jest włoska i według smakoszy najlepiej do niej pasują właśnie friuliano. A kto nam nie wierzy niech sobie wpisze w kalendarz datę 27 czerwca 2014. To czas najsłynniejszego w regionie i znanego w całych Włoszech Festiwalu Kulinarnego Prosciutto di San Daniele Festival (więcej www.ariadifesta.it).
Wracając do winnej poezji…
Ze szczepów białych nieautochtonicznych uprawiane są tu ze świetnym rezultatem chardonnay, pinot blanco, pinot grigio i sauvignon. Warto wiedzieć, że Wenecja Julijska jest położona na wysokości Burgundii, czyli ojczyzny chardonnay. I znowu ta klimo-geografia nam wiele tłumaczy. Dla każdego znawcy ważne są apelacje. Otóż wyróżniamy tutaj 10 D.O.C (Denominazione di origine contollata) i 3 D.O.C.G (Denominazione di origine contolata e garantia). Najbardziej renomowana z DOC win białych to Colli Orientali del Friuli (wschodnie wzgórza) i Collio Goriziano. W ramach DOC Colli Orientali del Friuli położonej na wschód od miasta Udine 2/3 areału stanowią białe wina, przede wszystkim ze szczepu friuliano, ale też wyodrębniony jest gwarantowany D.O.C.G Colli Orientali del Friuli Picolit.
Degustacja…
Naładowani wiedzą zaczynamy seminarium z komentowaną degustacją win z Friuli. Próbujemy 8 gatunków białego wina najbardziej charakterystycznych dla regionu. Szczep Friuliano z DOC Friuli Colli Orientali reprezentuje rocznik 2012 i winnica Visintini Andrea S.S. produkująca rocznie 140.000 butelek wina z 4 szczepów. Smakuje wybornie, czuję ziołowo-migdałowe aromaty. Z DOC Friulli Colli Orientali degustujemy także Perusini Ribolla Gialla, wino spokojne, świeże, z kwiatowym bukietem. Ciekawostką degustacji jest też wino z liczącej blisko 500 lat winnicy Conte d’ Attimis–Maniago. Jest to Sauvignon Casali Maniago 2013 z bogatym bukietem owocowym z DOC Friuli Colli Orientali. Jedynym winem słodkim prezentowanym na seminarium jest DOCG Ramandolo Dri Giovanni Il Roncat 2009, wino wyraziste w swojej wyrafinowanej słodkości, powiedziałbym subtelnie słodkie jak poranny pocałunek pięknej dziewczyny w kwitnącym brzoskwiniowym sadzie.
Z każdym degustowanym winem moja wiedza i… zapał do białych win narastał. I tu przyznam się, że chyba jestem nieokrzesanym barbarzyńcą, bo wino, które mam nalane do degustacji, a mi smakuje, po prostu wypijam… Tak, tak, wiem do czego służy elegancka misa na stole, wiem, że tak nie wypada i trzeba zachować trzeźwą ocenę każdego smaku, dać swoim kubełkom smakowym dłuższy niż na 8-10 gatunków obiektywizm. Wybaczcie mi jednak – jestem pospolitym pozytywnie nastawionym do Bachusa żurnalistą, a nie sommelierem. Obiecuję poprawę włoskim i polskim przyjaciołom, organizatorom tej doskonale przygotowanej degustacji. A swoją drogą podziwiam i zazdroszczę producentom wsparcia ich agend rządowych odpowiedzialnych za promocję. To przecież nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy do Polski przyjechało nie tylko doskonałe wino i zawodowcy w promocji, ale też żywi ludzie, jego producenci z dziada pradziada, ludzie z pasją, kochający wino i swoją małą ojczyznę, gdzie ono powstaje. To oni przenoszą dalej w świat swój entuzjazm do dobrego wina. Tu ukłon i podziękowania w stronę ENIT Varsavia – Narodowej Agencji Turystyki Włoskiej i ERSA – agencji rozwoju rolnictwa w regionie Friuli Venezia Giulia i fachowemu MAGAZYNOWI WINO.
Po takiej producenckiej degustacji zawiązują się nie tylko handlowe kontakty i przyjaźnie, ale też i wielka chętka, aby udać się w podróż do Italii i smakować wina oraz lokalne pyszności w cudownym pejzażu winnic między Adriatykiem a Alpami, a więc zostać praktykującym winnym geografem.
Włosi wymyślili koncept Slow-Food – chwała im za to! Idąc dalej uważam, że podróże szlakami winnic i kulinarnych festiwali promujących lokalne slow-food, to najszlachetniejsza odmiana Slow-Travel. Tak więc podróżującym w duchu slow przypomnę jeszcze włoskie przysłowie: „Non ti mettere in cammino se la bocca non sa di vino” – Nie wyruszaj w drogę, zanim usta nie posmakowały wina.
Do zobaczenie na Prosciutto di San Daniele Festiwal.
Ważne linki: